^
^
Najnowsze filmy i artykuły | “Prawosławie” zdemaskowane | Dlaczego Piekło musi być wieczne? | Antychryst rozpoznany! | Co fałszywi chrześcijanie mylą w liście do Efezjan | Dlaczego tak wielu nie może uwierzyć | “Magicy” potwierdzają o istnieniu świata duchowego | Niesamowite dowody na istnienie Boga | Wiadomości |
Posoborowy Kościół „katolicki” zdemaskowany | Kroki do nawrócenia | Poza Kościołem nie ma zbawienia | Forum dyskusyjne | Różaniec święty | Ojciec Pio | Tradycyjne katolickie zagadnienia i grupy | Wspomóż ocalić dusze: darowizna |
Święty Franciszek Solanus (apostoł do Ameryki Południowej)
Święty Franciszek Solanus żył w latach 1549 - 1610. Był hiszpańskim franciszkańskim misjonarzem w Ameryce Południowej. Choć św. Franciszek nie jest znany w Polsce, to rzeczywiście należy go zaliczyć do grona niezwykłych świętych. Był on obdarzony obfitością cudów.
Franciszek nawrócił i ochrzcił wielu tubylców oraz badał nieuprawiane tereny.
Modlitwa do św. Franciszka
Franciszek Solanus cudownie uzdrawia zmasakrowaną twarz pięcioletniej dziewczynki i przywraca ją do życia: „ ... pięcioletnia Maria Monroy spadła z drugiego piętra domu swoich rodziców. Żelazna krata, którą pociągnęła za sobą podczas upadku, wydłubała jedno z jej oczu, zniszczyła twarz i rozłupała czaszkę. Kiedy ją podniesiono, była martwa. Rozpaczliwe krzyki oszalałej z żalu matki natychmiast przyciągnęły na miejsce całą okolicę; ale nic, co ktokolwiek mógł zrobić lub powiedzieć, nie służyło pocieszeniu kobiety lub złagodzeniu szoku, jaki przeżyła, gdy po raz pierwszy ujrzała roztrzaskaną głowę swojego dziecka. „Nad łóżeczkiem martwego dziecka wisiała podobizna świętego Franciszka. Dopiero gdy oczy matki podniosły się na ten obraz, nieco się uspokoiła. Gdy zaczęła się przed nim modlić, doznała nagłej, dzikiej nadziei. Głośno zażądała, aby natychmiast ktoś przyniósł jej olej z lamp Ojca Solano! Licznym gapiom musiało się to wydawać zupełnie beznadziejne, ale dla uspokojenia biednej matki uczyniono to a olej nałożono na połamaną małą buzię i głowę. Cud, który nastąpił, zadziałał błyskawicznie! Oko wróciło na swoje miejsce, pęknięcie w głowie zasklepiło się, a mała Maria powróciła do życia z okrzykiem: »Jezu, pozostań ze mną!«” (Fanchon Royer, St. Francis Solanus - Apostle to America, St. Anthony Guild Press, Patterson, N.J., 1955, s. 187).
Św. Franciszek Solanus w cudowny sposób przekracza rzekę: „Rzeka była szeroka i nie było żadnej łodzi, która mogłaby go przenieść na przeciwległy brzeg. Jakże szczęśliwi byli jego Indianie w przekonaniu, że z tego powodu będą mieli swojego padre z nimi nieco dłużej. Ale on, jak się wydaje, słyszał głosy, które wołały do niego z drugiej strony. Po raz ostatni napomniał swoich drogich Indios, aby wytrwali w poszukiwaniu łaski Bożej, w wierze i w miłości bliźniego; i dał im swoje błogosławieństwo. Następnie, podnosząc oczy ku niebu, rozłożył swój płaszcz na wodzie i wszedł na niego bez lęku. W ten sposób przeszedł na przeciwległy brzeg, pozostawiając tych, którzy towarzyszyli mu aż do rzeki, w skrajnym zdumieniu." (Fanchon Royer, St. Francis Solanus - Apostle to America, St. Anthony Guild Press, Patterson, N.J., 1955, s. 117).
Niezwykłe podróże św. Franciszka: „Pracowity apostoł nie zadowolił się posługą wobec swoich własnych nawróconych, chrześcijańskich tysięcy w okolicach Socotonio i Magdaleny. Gdy tylko nabrał pewności, że ich stopy są mocno osadzone na chrześcijańskiej ścieżce życia, wyruszył w kolejną ogromną podróż, która ze względu na trudności terenu, miała okazać się klasycznym rozdziałem w cudownej epopei rekordowych podróży i duchowych przygód... ewangelizując i nauczając tubylców, których mógł spotkać na wielkich pustkowiach, które rozciągały się pomiędzy heroicznie założonymi stacjami. Ale ta trasa była w tak dużym stopniu poświęcona Gran Chaco, że można sobie wyobrazić, iż musiał od początku wiedzieć, że ten rozległy, wciąż prawie całkowicie niezbadany region jest nagrodą, o którą będzie walczył - sam i całkowicie pozbawiony jakiegokolwiek zaopatrzenia.” (Fanchon Royer, St. Francis Solanus - Apostle to America, St. Anthony Guild Press, Patterson, N.J., 1955, s. 111).
Świadkowie jego cudów: „ ... ośmiuset świadków przedstawiło się, aby pod przysięgą zaświadczyć o cudach św. Franciszka. Wśród nich pięćset dwadzieścia było Limenos. Na liście znajdowali się prałaci, uczeni, lekarze, oficerowie wojskowi wysokiej rangi, zakonnicy i damy o wybitnej pozycji społecznej. Świadkiem był również doczesny władca ich wszystkich, Marques de Montesclaros, wicekról Peru." (Fanchon Royer, St. Francis Solanus - Apostle to America, St. Anthony Guild Press, Patterson, N.J., 1955, s. 183.)
Św. Franciszek Solanus wierzył, że żaden człowiek nie jest zbawiony bez Chrztu. W jego życiu jest opowieść o statku, na którym podróżował św. Franciszek, który trafił na straszną burzę. Na statku tym znajdowało się wielu zakonników, a także tubylców, którzy otrzymali od niego pewne instrukcje, ale nie zostali jeszcze ochrzczeni. „Wpadli oni w gwałtowny huragan. Niemal natychmiast uciążliwy drewniany statek wymknął się spod kontroli, stając się zaledwie wiórem na szalejącym morzu... Woda swobodnie przepływała przez ładownię. Pośród furii burzy statek rozpadał się pod nimi na kawałki, a ponieważ na pokładzie była tylko jedna szalupa ratunkowa, katastrofa mogła oznaczać jedynie śmierć dla większości towarzystwa... Kapitan pośpieszył się, aby wyciągnąć franciszkanów i kilku bardziej znaczących pasażerów za burtę, aby dać im tę ostatnią, nikłą szansę na przeżycie. Juan de Morgana, widząc, że Fray Franciso nie zrobił żadnego ruchu, aby dołączyć do swoich braci w łodzi, zaczął go błagał, aby się pospieszył. Było tam miejsce dla jeszcze jednej osoby. Ale misjonarz już zdecydował, że nie może pozostawić swoich dotkniętych Negritos [tubylców], aby umarli opuszczeni w swojej agonii. Kto mógł powiedzieć, że nie będzie mu dane udzielić chrztu niektórym z nich? [Powiedział]: »Bóg nie pozwoli mi zbawić siebie, pozostawiając moich biednych braci, by stracili nie tylko życie ciała, ale i duszy, która jest wieczna«.” (Fanchon Royer, St. Francis Solanus - Apostle to America, St. Anthony Guild Press, Patterson, N.J., 1955, s. 71.)
Tak więc św. Franciszek wyraźnie wierzył, że nie zostaną oni zbawieni bez Chrztu, pomimo wiedzy czy "pragnienia", jakie posiadali. Zaryzykował więc swoje życie, aby zostać, upewnić się, że zostali przekonani do wiary i ochrzczeni. Natychmiast zabrał się do pracy. "(...) Błagając [Boga] o czas na wypełnienie swojej świętej misji, kapłan natychmiast zabrał się do pracy. Było tak wielu, którym musiał udzielić sakramentu [chrztu], i to w okolicznościach, które prawie każdy inny uznałby za zupełnie niemożliwe!" (Fanchon Royer, St. Francis Solanus - Apostle to America, St. Anthony Guild Press, Patterson, N.J., 1955, s. 73.)
Gdy św. Franciszek kontynuował udzielanie chrztu, statek został faktycznie rozbity na dwie części przez huragan. „Kiedy statek rozszczepił się na dwie części, Fray Francisco [św. Franciszek] pośpiesznie chrzcił swoich Negritos. Ledwie podniósł wzrok, gdy usłyszał hałas... Naturalnie wielu było takich, którzy wciąż histeryzowali z przerażenia i nędzy ich półzanurzonych pozycji. Franciszek zachowywał spokój, a gdy fragment statku cudem utrzymywał się na powierzchni, jeden po drugim, przerażeni mężczyźni zajmowali miejsca przed nim i krucyfiksem, który wciąż trzymany był wysoko przez ramię, które już dawno powinno się pod nim złamać. W ten sposób godziny ciągnęły się, aż w końcu sakrament został udzielony wszystkim, którzy chcieli go przyjąć”. Po dniach zmagań na morzu w obliczu huraganu, Bóg zainterweniował szeregiem nadzwyczajnych wydarzeń, które pozwoliły statkom przetrwać. (Fanchon Royer, St. Francis Solanus - Apostle to America, St. Anthony Guild Press, Patterson, N.J., 1955, s. 70-77.)